wtorek, 28 kwietnia 2015

Kobiety w matematyce- recenzja książki

Hej!
Na początku kwietnia założyłam sobie, że chciałabym napisać Wam w tym miesiącu co najmniej 4 recenzje. I udało się. Dzisiaj przygotowałam dla Was wpis poświęcony niezwykłej książce. Pisze niezwykłej, ponieważ większość osób (łącznie ze mną), które słyszało o kolekcji Świat jest matematyczny jest przekonanych, że książki z tej serii są pozycjami popularno-naukowymi. Zakupiłam tę książkę licząc na przystępnie wyjaśnione twierdzenia, których odkrywcami były kobiety, co jak mi się zdawało nie jest typowe w matematyce. A tutaj tak niespodzianka. 


Joaaquin Navarro- "Kobiety w matematyce"
ocena: 5/7


Opis treści:
"Świat jest matematyczny" to kolekcja 40 pasjonujących książek dla fanów królowej wszystkich nauk. Najciekawsze i najbardziej intrygujące teorie przedstawione w zrozumiały, ciekawy i inspirujący sposób. Wszystko, co nas otacza, od rzeczy codziennych po najbardziej abstrakcyjne, byłoby trudne do zrozumienia, gdyby nie matematyka. Tom 25 został poświęcony znanym w tej dziedzinie kobietą. 
Jednym z najbardziej zakorzenionych mitów dotyczących matematyki jest pogląd, że kobietom trudno jest ją zrozumieć i uprawiać, ze względu na jej abstrakcyjność. Tego kto podziela ten pogląd zapraszamy do lektury.

Moja ocena:
Tak jak wspomniałam we wstępie kupując tę książkę była nastawiona na odkrycie zawiłych prawd matematycznych i ich autorek. Musze się Wam przyznać, że uwielbiam matematykę jako dziedzinę nauki i bez trudno przychodzi mi rozwiązywanie zadań czy analizowanie twierdzeń. Byłam wiec pewna, ze książka Kobiety w matematyce przypadnie mi do gustu. W końcu zgodnie z opisem z tyłu okładki - autor pragnie omówić wkład, jaki wybrane przez niego kobiety wniosły do matematyki. Tymczasem... książka przedstawia życiorysy trzynastu kobiet związanych z matematyką. Autor skupia się przede wszystkim na ich biografiach oraz życiu prywatnym. Uważam, że to bardzo nie uczciwe ze strony autor, ze nie zdradza o czym tak naprawdę traktuje pozycja, a celowa wprowadza czytelnika w błąd. Jednakże... treść (choć lekko oszukana) jest naprawdę interesująca. Przyznam się szczerze, że nawet nie przypuszczała jak ciekawe mogą być losy kobiet, które swoje życia poświęciły nauce. Byłam pewna, że były to mniszki bądź stare  panny ( i oczywiście pojawiły się i takie wśród opisanych), a tymczasem pojawiły się również takie wątki biograficzne, które zawierały kochanków, nieślubne dzieci oraz...podszywanie się pod mężczyzn. Tak wiec opisane historie są naprawdę bardzo interesujące i warte polecenia, zwłaszcza dla osób, które niezbyt odnajdują się w tej królewskiej dziedzinie nauki. Jednak z drugiej strony język, którego używała autor oraz chęć naśladowania dziennikarskiego stylu pisania sprawiają, ze pozycja nabiera groteskowego charakteru, przez co czytelnik może mieć wrażenie, ze autor ujmuje opisywanym przez siebie kobietom ich wiedzy i talentu. Podsumowując, książka nie da się ocenić jednoznacznie na plus, bądź na minus. Można znaleźć wiele pozytywnych aspektów tej pozycji, a na pewno nie można odmówić jej tego, ze bardzo łatwo się ją czyta. Jednak autor popełnił również kilka błędów, które obniżają wartość ( zwłaszcza wartość merytoryczną) książki.

Do następnego!

niedziela, 26 kwietnia 2015

Poradnik maturzysty: Jak nie zwariować przed egzaminem czyli moje sposoby na relax

Hej!
Piszę dla Was ten post, ponieważ ostatni wpis z serii poradnik maturzysty zebrał wiele pochlebnych komentarzy i kilka osób prosiło mnie o rozwiniecie tego wątku. Ponadto jest to też dla mnie swego rodzaju chwila odprężenia w tych ostatnich dniach przed maturą.  Przyznam szczerze, że ja coraz bardziej się stresuję, ale jednocześnie mam coraz mniej motywacji i siły do powtórek, zdaję sobie sprawę, że taka "niemoc przedmaturalna" ogarnia większość moich rówieśników, dlatego dzisiaj postanowiłam pokazać Wam jakie czynności pomagają mi chociaż na chwilę zapomnieć o tych stresujących chwilach, które czekają mnie już za kilka dni.


ODDECH DLA MÓZGU:
Kiedyś śmiałam się kiedy moja mama radziła mi, aby w chwilach wytężonej pracy robić sobie krótkie przerwy na spacer. Teraz doceniam tę rady. Naprawdę ciężko mi znaleźć lepszy sposób na złapanie wytchnienia niż wyjście na spacer z psem czy krótka przejażdżka na rowerze. Myślę, że w powiedzeniu, że umysł potrzebuje być dotlenionym, aby dobrze pracować jest bardzo dużo prawdy.



KOJĄCE DŹWIĘKI:
Czy słyszeliście kiedyś o muzykoterapii? Ja prawdę mówiąc dowiedziałam się o niej dopiero niedawno. Najprościej mówiąc jest to relaksacja dźwiękiem. Włączamy jakąś spokojną muzykę, która nam odpowiada, kładziemy się lub rozkładamy wygodnie na fotelu, i przez około 20 minut jedynie wsłuchujemy w kojące dźwięki. Nie myślimy o niczym. Zmartwienia na chwilę odkładamy na bok. Można zamknąć oczy. Tuż przed wejściem na egzamin dobrze jest mieć ze sobą przenośny odtwarzacz muzyki. Wówczas kojące dźwięki mamy „pod ręką” zawsze wtedy gdy tego potrzebujemy. Chwila muzyki zawsze uspokaja i dodaje siły.



RELAKSUJĄCA KĄPIEL:
Tak, tak wiem, że to jedna z najprostszych i najbardziej popularnych metod relaksacyjnych, jednak myślę, ze warto tutaj o niej wspomnieć, ponieważ nie wszystkie osoby wierzą w jej skuteczność. Sama niezbyt przepadałam za długimi kąpielami. Jednak w towarzystwie aromatycznej soli do kąpieli i zapachowych balsamów naprawdę zaczęłam się odprężać.



LECZNICZA MELISA:
Osobiście z powodów stresów w ostatnich miesiącach stałam się niemal uzależniona od tego napoju. Pociesza mnie jednak fakt, że melisa naprawdę działa: po jej wypiciu wyciszam się i udaje mi się powrócić do racjonalnego myślenia. Ponadto jest to zioło lecznicze, czyli jednak bywają gorsze uzależnienia :)



BO ĆWICZENIA DOBRE SĄ:
Jak to mówią na wysiłek umysłowy najlepszym relaksem jest wysiłek fizyczny, dlatego polecam zrobić 20 pajacyków przed snem, na pewno pomoże to w zaśnięciu i uspokojeniu myśli, które cały czas są zgromadzone wokół całek i równań różniczkowych ;)




Takie oto techniki staram się stosować, aby nie zwariować w tym ostatnim tygodniu. Oczywiście trudno zapewnić, że po ich zastosowaniu człowiek staje się całkiem zrelaksowany, jednak raz mniej raz trochę bardziej przychodzi spokój i opanowanie. 


Pozdrawiam!



czwartek, 23 kwietnia 2015

Książkowe gadżety

Hej!
Dziś przygotowałam dla Was post z książkowymi gadżetami. Często moje oko cieszą różne zabawne czytelnicze akcesoria - pomyślałam, że fajnie będzie je wszystkie pokazać blogu.


Szkatułka na drobiazgi w formie książki to doskonały pomysł, zwłaszcza dla osób, które mają wścibską współlokatorkę np. młodszą siostrę ;) 


Ze wszystkich gadżetów jakie dzisiaj dla Was zgromadziłam to właśnie ten jest moim zdecydowanym liderem. Myślę, ze taka gra to świetna rozrywka np. podczas babskiego wieczoru. 


Odświeżacze powietrza o zapachach książek to według mnie lekka przesada, jednak same przyznajcie: zdecydowanie zasługują na miano gadżetu dla mola książkowego ;)


Myślę, że taki zegar przypadnie do gustu wszystkim molikom- sami przyznajcie, że na półce prezentuje się bajecznie.



Już kiedyś prezentowałam Wam na blogu pomysł torebki alla książki- myślę, że jest to zdecydowanie ciekawszych pomysłów na promowanie idei czytania, choć osobiście czułabym się trochę rozczarowana gdybym dostała książkę...bez treści w środku ;)

I to już wszystkie gadżety książkowe jakie chciałam Wam dzisiaj pokazać. Który z nich najbardziej się Wam spodobał? 

Pozdrawiam!




niedziela, 19 kwietnia 2015

Blue bracelet

Hej!
Wiosna zawitała do nas już w pełni, a to oznacza, że możemy nareszcie porzucić zimowe kurtki i zastąpić je wiosennymi płaszczykami czy ramoneskami. Tym samym mamy więcej możliwości, aby pokazywać światu naszą biżuterię. W końcu nie musimy już ukrywać naszyjników pod szalikami, a bransoletek zasłaniać rękawiczkami. Dzisiaj chciałabym Wam zaprezentować bransoletkę, która, moim zdaniem, świetnie wpisuje się w taki wiosenny klimat. Choć jest bardzo masywna to rozweseli każdą stylizację, a przecież właśnie o to chodzi wiosną, aby nasze stroje nie były nudne ;)



bransoletka: no name

Do następnego!

czwartek, 16 kwietnia 2015

Anna Balerina- recenzja książki

Hej!
Nawet nie myślałam, że kiedyś mogę być zbyt zmęczona, aby czytać, ale niestety...właśnie tak jest. Powtórki do matury zabierają mi cała energię do życia. Zmęczenie powoduje, że jest mi się bardzo trudno cieszyć nawet z tej ładnej pogody, która w końcu zawitała do mojego miasta. Jednak w ramach chwili relaksu przygotowałam dla Was nową recenzję. Zauważyłam, że ostatnio ta tematyka postów jest mi bliższa niż ta biżuteryjna, więc myślę, że liczba recenzji niedługo drastycznie wzrośnie ;)



Justus Pfaue- "Anna Balerina"
ocena: 6/7

Opis treści:
Anna balerina" to druga część 3-tomowej opowieści o dziewczynce, która przezwyciężając tragiczne skutki wypadku samochodowego, powraca do baletu. Mija 5 lat i oto adeptka szkoły baletowej stawia pierwsze samodzielne kroki na scenie Opery Monachijskiej. Jednakże ciągłe konflikty z baletmistrzem Nierichem, który uniemożliwia jej występy solowe, zmuszają utalentowaną dziewczynę do opuszczenia Monachium i podpisania kontraktu z teatrem prowincjonalnym. Ale to nie koniec kłopotów Anny, ponieważ jej chłopcu, Rainerowi, który ma sparaliżowane nogi i porusza się na wózku inwalidzkim, trudno pogodzić się z karierą zawodową swojej dziewczyny. Tymczasem przed młodą baleriną otwiera się niepowtarzalna szansa: znany tancerz amerykański, szukający w Europie narybku do swego zespołu, zaprasza Annę do Nowego Jorku.

Moja opinia:
Myślę, że podobnie jak pierwsza części opowieści o Annie, ta historia pokazuje, że ludzi nie nalewy oceniać po wyglądzie, a niepełnosprawność tkwi jedynie w naszej głowie.  Tym razem Anna jest już młodą kobietą, która świadoma swojego talentu pragnie wykorzystać okazję rozwoju i rozpocząć światową karierę. Uważam, że sposób w jaki autor poprowadził wątki w książce jest naprawdę godny polecenia. Czytelnik ma okazję poznać wieloaspektową osobowość Anny, jej chłopaka, a także nauczycielki tańca. Osobiście bardzo lubię takie prowadzenie postaci, ponieważ nic w życiu nie jest jednoznacznie pozytywne bądź negatywne, dlatego takie postacie są bardziej realistyczny. 
Justus Pfaue po raz kolejny przedstawia czytelnikom bardzo aktualne i powszechne problemy, takie jak brak akceptacji samego siebie, zazdrości czy miłość na odległość. Moim zdaniem jest to jedna z tych książek, którą warto przeczytać w chwili słabości, aby przypomnieć sobie, że życie może być piękne!

Pozdrawiam!

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Poradnik maturzysty: Jak się wzmocnić podczas nauki czyli dieta mózgu

Hej!
Dzisiaj post odbiegający nieco od tematyki bloga, jednak będący bardzo na czasie jeśli chodzi o moje życie. Ostatnie tygodnie są bardzo ciężkie i za pewne kolejne dwa miesiące nie będą lepsze, dlatego też staram się szukać wszelkich sposobów, żeby się wzmocnić. Dzisiaj postanowiłam podzielić się moją "dietą mózgu" z Wami.



WITAMINY NAJWAŻNIEJSZE:
Najszybszą zmianą, jaką możesz wprowadzić w diecie jest uzupełnienie niedoborów witamin. Weź jedną tabletkę multiwitaminy codziennie, aby zapobiec utracie witamin. Mózg potrzebuje witamin z grupy B, a szczególnie witaminy B6 i B12, do wielu funkcji umysłowych. Powszechnie wiadomo, że witamina C pomaga wzmacniać odporność organizmu, Mało kto wie, że witamina C w diecie mózgu jest jedną z najważniejszych substancji. Dodatkowo, niedobór witamin można również uzupełnić jedząc owoce. Myślę, że dzienna porcja pomarańczy czy grejpfrutów pomoże nie tylko w lepszej pracy naszego mózgu, ale także poprawi nasze samopoczucie ;)





WODA JEST COOL:
Gdy ktoś z moich znajomych sięga po napoje typu cola, zawsze dorzucam komentarz w stylu: „Nie wiedziałam, że jesteś terrorystą. Kupujesz bomby i to legalnie”. Napoje gazowane tego typu to prawdziwe bomby z cukru. Twój mózg do prawidłowego działania potrzebuje energii i czerpie je głównie z cukrów. Jednak najlepsze efekty daje nieprzerwany strumień węglowodanów złożonych, nie zaś zrzucenie cukrowej bomby. Po takim bombardowaniu następuje gwałtowne wahanie i spadek poziomu cukru we krwi, co daje uczucie zmęczenia, brak koncentracji i obniżenie zdolności poznawczych, co oznacza, że uczysz się wolniej i pamiętasz mniej.



CZEKOLADOWA SŁODYCZ:
Tego się z pewnością nie spodziewałeś. Naukowcy z Uniwersytetu Zachodniej Wirginii w USA także nie mogli uwierzyć, że zjedzenie kostki ciemnej lub mlecznej czekolady przed testem poprawiło wyniki aż o 20%! W trakcie stresu na przykład przed egzaminem, ciało zużywa więcej cukru niż normalnie. Kostka czekolady zjedzona przed wejściem do sali działa jak turbodopalacz dla mózgu, gdyż błyskawicznie podnosi poziom cukru, dając mózgowi dodatkową energię.



To tyle na dzisiaj. A wy znacie jakieś sprawdzone sposoby na wzmocnienie mózgu podczas okresu intensywnej pracy? Podzielcie się nimi w komentarzach.

Do następnego!

sobota, 11 kwietnia 2015

Szkoła dla snobów- recenzja książki

Hej!
Obiecałam sobie, że pomimo permanentnego braku czasu postaram się, aby w kwietniu pojawiły się co najmniej 4 recenzje książek. Zobaczymy co mi z tego wyjdzie, ale mam nadzieję, że w razie nie dotrzymania słowa będę mogła liczyć na Waszą wyrozumiałość ;) Tak czy siak dzisiaj zapraszam na drugą kwietniową recenzję:


Carrie Karasyov, Jill Kargman: Szkoła dla snobów
moja ocena: 4/7

Opis fabuły:
Nazywam się Lucy Peterson i powiem wam jedno: kompletnie nie pasuję do swojej nowej szwajcarskiej szkoły z internatem. Kawior do każdego posiłku, obowiązkowe fraki na balu (bo smokingi wyszły z mody), wycieczki do Genewy, zakupy u najlepszych projektantów, a wśród uczniów prawdziwe koronowane głowy... To nie moja bajka. Jestem zwykłą amerykańską nastolatką. Dostałam się tu dzięki stypendium i chcę dać czadu w klasie oraz na korcie, aby dostać się na dobrą uczelnię.
Tyle tylko, że w tej chwili wychodzę z siebie, by zrobić wrażenie na chłopaku, który wpadł mi w oko. Tak się składa, że jest księciem. W dodatku wplątałam się w koszmarną aferę z brukowcem, a najpopularniejsze dziewczyny w szkole uczyniły mnie obiektem swoich złośliwości. W co ja się wpakowałam?

Moja opinia:
Myślę, że jest to idealna książka dla tak zwanej młodszej młodzieży, zwłaszcza dziewczynek w wieku ok. 12-15 lat. Wydaje mi się, że starsze osoby mogą uznać tę książkę za nierealistyczną i zdecydowanie zbyt "przesłodzoną". Osobiście zachwycałam się jej fabułą kiedy chodziłam do gimnazjum, ale nie jest to książka, która pomimo upływu lat cieszy tak samo.
Autorzy skupiają się na opisaniu uczuć głównej bohaterki, której świat zmienił się całkowicie. Z przeciętnej i niezbyt zamożnej nastolatki stała się członkiem bardzo zamożnej elity, w której nie umie się odnaleźć. Perypetie, które jej się przytrafiają często są ponad jej siły. W książce znajdziemy wszystkie te elementy, które sprawią, że nastolatki pokochają Lucy. Widzimy rodzącą się miłość, przyjaźń oraz zdradę. Autorzy w bardzo realistyczny sposób ukazują cierpienie młodej dziewczyny po stracie najbliżej przyjaciółki. Uważam, że książka jest warta polecenia dla młodych dziewczyny, ponieważ pokazuje ona w bardzo przystępny sposób, że zdrada w przyjaźni to nie koniec świata. Czasami człowiek musi stracić osobę, która z pozoru wydaje się być najbliższa na świecie, aby odnaleźć prawdziwych przyjaciół. W końcu, powtarzając sentencjonalny zwrot, "Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie". Ta powieść pokazuję, że to stwierdzenie, choć stare i wyświechtane, kryje w sobie najszczersza prawdę.

Do następnego!

czwartek, 9 kwietnia 2015

Sklepik


Moje aktualne oferty:
16.07.15


Zapraszam na mój profil, gdzie zamieszczam wszystko co aktualnie sprzedaję:


Jeśli nie chcesz kupować przez vinted napisz do mnie wiadomość na maila:

zyrafa.wera1996@gmail.com









kod rabatowy dla czytelników bloga -10% : BJL





wtorek, 7 kwietnia 2015

Green look

Hej!
Kalendarzowa wiosna zdążyła się już dobrze rozgościć, a tymczasem za oknem nadal zimno, a dzisiaj padał nawet śnieg. Nie pozostaje nic innego jak rozweselać nasze wiosenne stylizacje za pomocą dodatków, takie jak kolczyki. Przypuszczam, ze w innym razie trudno byłoby w nich zauważyć wiosenny look, bo rękawiczki i grube szalik nie są zazwyczaj utożsamiane z wiosną. W dzisiejszej notce prezentuję Wam przykład kolczyków, które z powodzeniem rozweselą każdą stylizację. Ponadto, zielony kolor to jedna z najbardziej charakterystycznych wiosennych barw, więc wydaje mi się, że są one idealne na najbliższe dni:



kolczyki: "Kuferek"

Przy okazji zachęcam do polajkowania strony na facebooku, umieszczam tam informacje o nowych notkach, a atkże wiele interesujacych linków ;)

Do następnego!

niedziela, 5 kwietnia 2015

Pat ze Srebrnego Gaju- recenzja książki

Hej kochani,
witam was w ten świąteczny poranek. Najpierw chciałabym Wam złożyć serdeczne życzenia: 

Zdrowych, spokojnych świąt wielkiej nocy spędzonych w gronie rodziny!




Teraz zapraszam Was na recenzję, którą przygotowałam:


Lucy Maud Montgomery - "Pat ze Srebrnego Gaju"
ocena: 7/7



Opis fabuły:
Wydawałoby się, że nic nie może zaskoczyć Patricii Gardiner, która całe swe życie spędziła na Wyspie Księcia Edwarda, w ukochanym rodzinnym Srebrnym Gaju, gdzie czas zdawał się stać w miejscu. A jednak... Gdy na Pat zwali się cała lawina niespodziewanych zdarzeń - na świat przyjdzie jej młodsza siostra, stoczy walkę z chorobą i przeżyje pierwszą miłość - charakter dziewczynki zostanie wystawiony na ciężką próbę.

Moja ocena:
Jak już wiecie z poprzednich wpisów jestem ogromną fanką Lucy Maud Montgomery i właśnie dlatego zdecydowałam się zakupić całą "Kolekcję z Zielonego Wzgórza".  Seria o Pat ( wkrótce pojawi się recenzja drugiej książki) pozwoliła mi poznać trzecią bohaterkę wykreowaną przez Montgomery. Choć Patricia Gardiner nie rozkochała mnie w sobie równie mocno co Ania Shirley czy Emilka Starr to uważam, że jest to bardzo sympatyczna dziewczynka. Niewątpliwie, ma w sobie urok, który nie pozwala jej nie lubić. Jednak Montgomery miała prawdziwy talent do kreowania nowych bohaterów. Każda jej postać jest bardzo realistyczna, a co najważniejsze trudno znaleźć podobieństwo pomiędzy jej najpopularniejszymi bohaterkami. Każda z nich była inna, ale jednocześnie wszystkie potrafią zyskać moją sympatię. Pat to bardzo wrażliwa 6-latka. Darzy ona miłością wszystko co ją otacza, to właśnie ta cecha sprawia, że jest ona nadzwyczaj wrażliwa. Przyznam szerze, ze początkowo bardzo mnie denerwowało, że w każdym rozdziale Pat wymieniała co darzy miłością. jednak pod koniec książki zdałam sobie sprawę, że bardzo polubiłam to jej małe "dziwactwo". 
Jeśli chodzi o fabułę książki to jest ona niezwykle dynamiczna. Na nieco ponad 300-stronach poznajemy losy rodziny Gardinerów obejmujące 7 lat. Jednak nie ma się co dziwić, że powieść opowiada o takim długim okresie czasowym. Historia Pat nie jest historią science-fiction czy powieścią kryminalną. Jej rodzina prowadzi zwykłe, monotonne życie ( może ciut przesadziłam z tym monotonnym ;) ) i właśnie to podoba mi się w tej książce najbardziej. Czytelnik ma szansę poznać wiele zapierających dech w piersiach i wzruszających fragmentów, jednak są one rozprzestrzenione w takim długim okresie czasowym, że książka nie traci swojego realizmu. 
Ponadto, muszę przyznać, że jest to jedna z bardziej wzruszających powieści jakie czytałam i zużyłam nie jednak paczkę chusteczek, dlatego też myślę, że jest to bardzo dobra powieść dla wrażliwych kobiet: i tych małych i tych nieco większych.

Do następnego!

środa, 1 kwietnia 2015

Prima

Hej!
Dziś chciałabym Wam pokazać kolejny naszyjnik z serii "XXL", który skradł moje serce. Przyznam szczerze, że od pierwszej chwili kiedy go zobaczyłam mam ochotę go kupić. Myślicie, że warto sobie pozwolić na taki zakup? Czy jednak nie zbyt przypada on Wam do gustu?

naszyjnik: zalando

Pozdrawiam!