środa, 2 września 2015

Poronin i Zakopane- sierpień 2015

Hej!
Dzisiaj mam dla Was małą fotorelację z mojego krótkiego wakacyjnego wyjazdu. W tym roku nie wybrałam się nigdzie na dłuższe wakacje. Bardzo tego żałuję, ponieważ uwielbiam odkrywać nowe miejsca, zwłaszcza te zagraniczne. Jednak nie oznacza to, że nie doceniam walorów naszego kraju. Tym bardziej ucieszyła mnie możliwość spędzenia kilku dni na Podhalu. Zatrzymałam się w jednym z pensjonatów w Poroninie, ale większość czasu spędzałam w Zakopanem. Uwielbiam to miasto i czuję się w nim jak w domu. Wielu ludzi twierdzi, że jest to typowy kurort turystyczny i ciężko wrócić z wyprawy do Zakopanego odprężonym. Jednak ja czuję się tutaj fantastycznie: uwielbiam klimat Krupówek, zapach świeżego powietrza oraz zapierające dech w piersiach widoki. Przyznam się Wam skrycie, ze moim marzeniem jest posiadać taki mały domek na zboczu Gubałówki- kto wie, może kiedyś uda mi się je zrealizować :) Ten czas, który spędziłam na Podhalu pozwolił mi w pełni naładować akumulatory i zrelaksować się. 




Poronin jest mały, ale niezwykle uroczy. Na mnie szczególne wrażenie wywarł strumyk, który przepływa przez tą miejscowość. 






Uwielbiam te widoki <3




W podróży towarzyszyli mi rodzice oraz siostra.






Polana Szymoszkowa-  najpiękniejszy zakątek świata :)





Jak większość z was już wie- jestem ogromną fanką skoków narciarskich, dlatego będąc w Zakopanem nie mogłam nie dotrzeć na Wielką Krokiew. Skocznia jest usytuowana w fantastycznym miejscu, a widoki jakie można podziwiać z jej szczytu są cudowne, tym bardziej szkoda, ze jest w tak kiepskiej kondycji :(



Na koniec dwa ujęcia z Krupówek- mówicie sobie co chcecie, 
ale to właśnie gwar i przepełnione stoiska nadają klimat temu miejscu :)

To już koniec zdjęć z mojego rodzinnego pobytu na Podhalu, ale...w planach mam już kilka kolejnych wypraw, wiec niedługo pochwalę Wam się relacjami z innych wycieczek. 

Pozdrawiam!





niedziela, 30 sierpnia 2015

Długa przerwa czyli kryzys młodego blogera

Hej!
Dawno mnie tutaj nie było za co bardzo Was przepraszam. Niestety dopadł mnie klasyczny kryzys twórczy, nie mogłam znaleźć w sobie motywacji do dalszego pisania bloga. Dołowało mnie to, że wyświetleń i komentarzy na blogu jak na lekarstwo, ale przede wszystkim czułam, że tematyka, która wcześniej bardzo mi pasowała stałą się mi kompletnie obca. Przez blisko miesiąc dumałam co z tym fantem zrobić, przyznaję, że byłam już bliska usunięcia bloga, ale w końcu w mojej głowie odezwał się głos, który przyniósł otrzeźwienie. "Nie poddawaj się tak łatwo! Posprzątaj zbędne śmieci i działa dalej". Postanowiłam się posłuchać tego głosu i tak też: ZACZYNAM WSZYSTKO OD NOWA. Nie wiem czy będzie Wam pasować nowa tematyka bloga, ale liczę, że spodoba się Wam to co dla Was przygotowuję. Aha, postanowiłam też zrobić małe "sprzątnie" przez co część postów poznika z bloga. Myślę też nad zmianą nazwy bloga, ale nie jestem pewna czy to nie spowoduje, ze osoby, które mnie obserwują stracą możliwość odwiedzania mojego bloga. Stąd moje pytanie do Was: 

Czy orientujecie się co się dzieje z obserwującymi w momencie zmiany nazwy bloga? czy ta nazwa automatycznie zmienia im się w listach blogów czy co?

Do zobaczenia wkrótce!

wtorek, 4 sierpnia 2015

Wyzwanie czytelnicze: Przeczytam minimum 52 książki w 2015

Po raz kolejny postanowiłam odświeżyć ten post, w końcu udało mi się nieco nadgonić z zaległościami, a nawet przeczytać parę pozycji do przodu :)

Dzisiaj czas na odświeżenie wpisu dotyczącego rocznego wyzwania czytelniczego.

Hej!
Zdecydowałam się po raz kolejny uczestniczyć w wyzwaniu czytelniczym "Przeczytam minimum 52 książki w nowym roku". Postanowiłam, że ostatniego dnia każdego miesiąca będę robić na blogu króciuteńkie podsumowanie ostatnich tygodni. W tym celu utworzyłam tę post, który będzie co miesiąc aktualizowany, zacznijmy więc:


STYCZEŃ:


1. "Droga do raju" - Paullina Simons
2. "Rachuba świata"- Daniel Kehlmann
3.  "W dżungli podświadomości" - Beata Pawlikowska


LUTY:


4. "Emilka z Księżycowego Nowiu"- Lucy Maud Montgomery
5. "Emilka szuka swojej gwiazdy"- Lucy Maud Montgomery
6. "Anna zaczyna nowe życie"- Justus Pfaue
7. "19 razy Katherine"- John Green
8. "Księga kodów podświadomości"- Beata Pawlikowska
9. "Ania z Avonlea"- Lucy Maud Montgomery
10. "Dorosłe życie Emilki" - Lucy Maud Montgomery


MARZEC:



11. "Anna Balerina"- Justus Pfaue
12. "Sklepy cynamonowe" - Bruno Schulz


KWIECIEŃ:


13. "Pat ze Srebrnego Gaju"- Lucy Maud Montgomery
14. "Miłość Pat" - Lucy Maud Montgomery
15. "Kobiety w matematyce" - Joaaquin Navarro

MAJ:


16. "Historynka"- Lucy Maud Montgomery
17. "Złocista droga- Lucy Maud Montgomery
18. "Eleonora&Park" - Rainbow Rowell
19. "M jak miłość: początki" - Marcin Mastalarz

CZERWIEC:



20. "Duma i uprzedzenie" - Jane Austin
21. "Czary Marigold" - Lucy Maud Montgomery
22. "Harpie" - Joanna Chmielewska
23. "Dzban ciotki Becky" - Lucy Maud Montgomery
24. "Kradzione róże" - Anna Zgierun-Łacina
25. "Jestem nudziarą" - Monika Szwaja

LIPIEC:

26. "Błękitny zamek"- Lucy Maud Montgomery
27. "Kilmeny ze starego sadu"- Lucy Mauid Montgomery
28. "Cień wiatru"- Carlos Ruiz Zafon
29. "Narzeczona oficera"- Charles Todd
30. "Sklep rzeczy zapomnianych VINTAGE" - Susan Gloss
31. "Jana ze Wzgórza Latarni" - Lucy Maud Montgomery
32. "Lilah&Suzanna" - Nora Roberts
33. "Catherine&Amanda" - Nora Roberts

SIERPIEŃ:

34. "Spełnione marzenia" - Lucy Maud Montgomery
35. "Wymarzony dom Ani" - Lucy Maud Montgomery
36. "Jedno słowo" - Nora Roberts
37. "Pokrewne dusze" - Nora Roberts
38. "Uwieść dżentelmena" - Nicole Byrd
39. "Obietnica" - Danielle Steel
40. "Serena&Caine" - Nora Roberts

WRZESIEŃ:

41. "Letnie rozkosze" - Nora Roberts
42. "Małe kobietki" - Louisa May Alcott
43. "Nie do pary" - Ewa Nowak
44. "Zwycięzca bierze wszystko" - Nora Roberts
45. "Lawendowe pola" - Jennifer Greene
46. "Historie filmowe" - Carole Mortimer


                                                                 PAŹDZIERNIK:

47. "Pogoda dla dwojga" - Nora Roberts
48. "Stolik dla dwojga" - Nora Roberts


LISTOPAD:

49. "Pięciolinia uczuć" - Nora Roberts
50. "Pierwsze koty" - Ewa Nowak
51. "Busem przez świat" - Karol Lewandowski


GRUDZIEŃ:

52. "Trzy siostry" - Nora Roberts
53. "Trzej bracia" - Nora Roberts
54. "Pamiętnik" - Nicholas Sparks
55. "List w butelce" - Nicholas Sparks
56. "Sekrety i miłość sióstr Dashwood" - Rosie Rushton



Do następnego!

środa, 22 lipca 2015

Charmsy: odsłona trzecia

Hej!
Wspominałam Wam już to kilkakrotnie, ale dla tych, którzy śledzą mojego bloga od niedawna, napisze jeszcze raz: jestem ogromną fanką biżuterii spersonalizowanej i posiadam bardzo dużo zawieszek charms, które nosze wymiennie. Posiadam dwie bransoletki do klasycznych charmsów: jedną złotą i jedną srebrną praz skórzaną bransoletkę, którą noszę z charmsami typu klipsy. Na blogu pojawiły się już dwie odsłony prezentujące moją kolekcję srebrnych charmsów ( KLIK I KLIK). Dzisiaj chciałabym Wam pokazać kolejne zawieszki. Tym razem z nieco bardziej wakacyjnymi motywami ;)





bransoletka: Apart


Zawieszki: Apart


Zawieszki: primark





Do następnego!


TU MNIE ZNAJDZIECIE:

poniedziałek, 20 lipca 2015

Butterfly

Hej!
Dzisiaj przygotowałam dla Was biżuteryjny wpis. Dawno nie było na blogu żadnych skarbów z mojego kuferka, dlatego postanowiłam to nadrobić i pokazać Wam jeden z moich szklanych wisiorów. Jak już dobrze wiecie, jestem ogromną fanką takiej biżuterii. Większość z moich wisiorów zaprojektowałam samodzielnie ( niektóre także sama wykonałam ;) ). Motyl, którego Wam dzisiaj pokazuję świetnie urozmaica letnie stylizacje, dlatego teraz często po niego sięgam. Jeśli któraś z Was byłabym zainteresowana posiadaniem podobnego wyrobu, to zachęcam do napisania do mnie maila, chętnie pomogę w zdobyciu takiego cacka :)





wisior: hand made

Pozdrawiam!


TU MNIE ZNAJDZIECIE:

sobota, 18 lipca 2015

Błękitny Zamek- recenzja książki

Hej!
Dzisiaj przygotowałam dla Was kolejną zaległą recenzję. Tym razem chciałabym pochylić się nad kolejną książką Lucy Maud Montgomery- "Błękitny Zamek".  Jestem to pierwsza z pojedynczych powieści autorki ( nie posiada ona kolejnych części), która tak bardzo podbiła moje serce. Zapraszam do lektury.


Lucy Maud Montgomery- "Błękitny Zamek"
ocena: 7/7



Opis fabuły:
Valancy Striling ma ciężki los. W wieku dwudziestu dziewięciu lat ciągle mieszka z matką i ciotką, które traktują ją jak dziecko. Reszta krewnych dokucza jej z powodu staropanieństwa. Przed szarą rzeczywistością dziewczyna ucieka w świat fantazji – tam, w Błękitnym Zamku, adorują ją najprzystojniejsi rycerze.
Kiedy Valancy otrzymuje list o krytycznym stanie swojego zdrowia, postanawia zwalczyć nieśmiałość i zacząć żyć pełnią życia. Czy uda jej się usamodzielnić? Czy przeżyje szaloną przygodę rodem z powieści jej ulubionego autora? I czy odnajdzie miłość?

Moja ocena:
Jeśli śledzicie mojego bloga od samego początku to wiecie doskonale, że przeczytanie tej pozycji było jednym z czytelniczych celów na ten rok. Z niecierpliwością czekałam kiedy pojawi się ona w "Kolekcji z Zielonego Wzgórza" i byłam nieco rozczarowana kiedy się okazało, że będzie to jedna z ostatnich powieści jakie się ukarzą. Jednak jak to się mówi co się odwlecze to nie uciecze i tak też w końcu mogła zagłębić się w tej lekturze. Pierwsze wrażenie: rozczarowanie! Pierwsze 30 stron było na maksa przegadane i nie zawierało w sobie chociaż cienia akcji. Byłam bardzo zawiedziona, jednak swoim zwyczajem (nigdy nie odłożę książki, którą zaczęłam czytać dopóki jej nie skończę, choćby nie wiem jak mi się nie podobała) postanowiłam kontynuować czytanie. Było warto: książka jest naprawdę fascynująca!
Autorka tym razem zafundowała nam romantyczną historię, którą od klasycznych romansów dzieli po prostu wszystko. Nie wiem w sumie an ile mogę sobie pozwolić jeśli chodzi o zdradzenie fabuły, żeby nie zafundować Wam klasyczną spoileru. Jednak muszę napisać, ze historia, która przydarzyła się Valancy oczaruje Was swoja prostotą: dziewczyna dowiaduje się, ze jest ciężko chora i że zostało jej kilak miesięcy życia, dlatego postanawia uwolnić się od toksycznej matki i odnaleźć siebie. Nie wiem czy zauważyłyście, ale fabuła jest niezwykle współczesna: moim zdaniem dziewczyna, o której piszę, mogłaby mieszkać w moim mieście i jeździć ze mną autobusem. I właśnie to spodobało mi się podczas czytania: miałam wrażenie, że czytam współczesna historię. Tym razem miałam możliwość poznać zupełnie inną Montgomery, co sprawiło, że jeszcze mocniej się w niej zakochałam. 
Podsumowując, uważam, że Błękitny Zamek to książka, której nie da się nie pokochać: Valancy i jej otoczenie pozwolą nam się przenieść w obłędną scenerię Błękitnego Zamku i zapomnieć o naszych codziennych troskach.

Pozdrawiam!


TU MNIE ZNAJDZIECIE:

środa, 15 lipca 2015

Kradzione róże- recenzja książki

Hej!
Ostatnio na blogu był bardzo długi przestój, więc teraz postanowiłam to nieco nadrobić: w krótkim czasie przygotowałam dla Was aż dwie notki ( poprzednia z serii biżuteryjnej TUTAJ ). Natomiast teraz przygotowałam dla Was recenzję kolejnej pozycji, którą przeczytałam w czerwcu.


Anna Łacina- "Kradzione róże"
ocena: 6/7

Opis fabuły:
Studentka medycyny wyjeżdża na wymarzone wakacje do Grecji. Tymczasem jej młodsza siostra jak co roku wyrusza do Częstochowy. Po raz pierwszy nie towarzyszy jej nikt z rodziny. Tej pielgrzymki nigdy nie zapomni... 

Co może się przytrafić wśród starożytnych ruin i zapierających dech w piersiach krajobrazów? Czy aby uchronić kogoś przed niebezpieczeństwem, wystarczy po prostu mocno kochać? Jak poradzi sobie rodzina wystawiona na poważną próbę? 

Anna Łacina ("Czynnik miłości", "Telefony do przyjaciela", "Miłość pod Psią Gwiazdą") tym razem szuka odpowiedzi na pytanie, na czym polega odpowiedzialność i na ile można zaufać drugiej osobie.

Moja ocena:
Myślę, że nie skłamię ani odrobinę jeśli powiem, że ta książka wywarła na mnie ogromne wrażenie. Jeszcze przez dłuższy moment po jej przeczytaniu zastanawiałam się czy to jest możliwe, aby opisana w książce rodzina mogła istnieć naprawdę, bo podczas czytania wydawało mi się to nieprawdopodobne. Jednak prawda jest taka, że fabuła jest bardzo "życiowa". Autorka opisuje historię, która mogła się przydarzyć każdej polskiej rodzinie. Tak, wiec wiecie już, że opisywana rzeczywistość dotyczmy przeciętnej, normalnej czy też typowej (nazwijcie ją sobie jak chcecie) rodziny. Według mnie jest to bardzo dużym plusem. Osobiście uwielbiam książki, które opisują codzienność, jednak myślę, że powyższa pozycja przypadnie także do gustu osobom, które nie przepadają za tym gatunkiem, a to dlatego, że "Kradzione róże" zawierają również wiele elementów z kryminału oraz z przygodówki. 
Bardzo spodobało mi się również to, ze w książce splatają się losy dwóch sióstr: czytelnik jednocześnie poznaje historie Jasmony i Róży, które się nawzajem przeplatają. Ponadto, autorka nie pozwala na to, aby czytelnik nudził się podczas czytania jej książki: uwierzcie mi, przygody Róży i Jaśminy są tak ciekawe, że nie będziecie wstanie się oderwać od książki, dopóki jej nie skończcie. 
Podsumowując, myślę, że jest to bardzo fajna pozycja dla wszystkich kobiet: i tych młodszych i tych nieco starszych. Nie zdążyłam jeszcze wspomnieć, że akcja toczy się podczas wakacji, dlatego będzie ona idealnym kompanem na letnie wieczory na balkonie. Jesli szukacie fajnej lektury na taką oakzję- koniecznie sięgnijcie po "Kradzione Róże"!


Na dzisiaj to tyle. Mam nadzieje, że chociaż w pewnym stopniu wynagrodziłam Wam ten zastój na blogu. 
Przy okazji chciałabym się Was zapytać jaką notkę chcielibyście zobaczyć jutro:
1) recenzję książki: "Dzban ciotki Becky"
2) post z serii "z książką przez świat" ( tym razem udalibyśmy się do Berlina ;) )
Dajcie znać w komentarzach ;)

Do następnego!

poniedziałek, 13 lipca 2015

Chou chou like me

Hej!
Wiem, że dawno nie było żadnego postu za co bardzo gorąco Was przepraszam. Wiem, że obiecywałam, że posty będą pojawiać się co dwa dni, a pojawiają się raz od wielkiego dzwonu, postaram się to zmienić, ale co mi z tego wyjdzie zobaczymy.
Dzisiaj chciałabym Wam przybliżyć idę Chou Chou like me. Ostatnio te tasiemki podbiły moje serce i już czekam aż dojdą do mnie moje dwie bransoletki. Jak tylko je dostanę to na pewno się nimi pochwalę, ale póki co chciałam Wam pokazać kilka projektów Chou Chou.







Co o nich myślicie? Lubicie tego typu ozdoby czy wolicie tradycyjne bransoletki?
Ja już się nie mogę doczekać moich dwóch Chou Chou ;)

Pozdrawiam!

sobota, 27 czerwca 2015

Harpie- recenzja książki

Hej!
Tak jak Wam wczoraj wspominałam ostatnio bardzo intensywnie nadrabiam moje czytelnicze zaległości, dlatego też recenzje będą dominować na blogu w najbliższych dniach. Dzisiaj przygotowałam dla Was recenzje książki, po którą sięgnęłam przez przypadek. Mianowicie pozycja ta jest własnością mojej cioci i podczas ostatniej wizyty u niej zauważyłam tę książkę na stole. Nie byłabym sobą, gdybym nie zaczęła jej czytać ;) I tak Harpie stały się pierwszym kryminałem, który mi się spodobał.


Joanna Chmielewska- Harpie
ocena: 5/7


Opis fabuły:
Czy tytułowe harpie mają coś wspólnego z mitologią grecką? Co łączy je z Dorotką Pawlakowską i czy brały dział w zabójstwie majętnej staruszki? Czytelnik znajdzie tu liczne intrygi, zawikłane śledztwo, a także historię miłosną. Bohaterowie nieustannie popadają w tarapaty i muszą rozwiązywać skomplikowane zagadki.

Moja ocena:
Tak jak już wspomniałam we wstępie Harpie bardzo przypały mi do gustu. Do tej pory nie przepadałam za kryminałami, uważałam je za nudne i przewidywalne. Jednak po przeczytaniu tej książki doszłam do wniosku, że do tej pory nie trafiłam jeszcze na naprawdę dobry kryminał i stąd moje uprzedzenie do nich. Z twórczością Pani Chmielewskiej zetknęłam się po raz pierwszy w życiu i dlatego nie wiedziałam czego powinnam się spodziewać po tej lekturze. Nie byłam pewna czy przemówi do mnie jej styl pisania. Na szczęście okazało się, że Harpie to naprawdę świetnie napisana książka. Myślę, że jej głównym atutem jest sposób budowania napięcia. Tak naprawdę do ostatniej strony książki czytelnik jest trzymany w napięciu i nie wie jak skończy się fabuła. Bardzo mi się to spodobało, ponieważ do tej pory spotykałam się jedynie z takimi "kryminałami" gdzie ostatnie 30-40 stron to tak zwane rozwiązanie akcji. Ponadto, uważam że dużym atutem tej książki są dialogi 3 sióstr ( głównych bohaterek). Myślę, ze warto ją przeczytać tylko dla tych wypowiedzi. Według opisu książka miała być zabawna i to właśnie dzięki konwersacją ciotek Dorotki nabiera ona takiego charakteru. Oczywiście dostrzegam także minusy tej pozycji. Uważam, że niektóre wątki są zbyt przejaskrawione, a sam wątek morderstwa z czasem staje się nudny. Szczerze mówiąc, sama od niemalże początku domyślałam się kto jest mordercą. Tak więc widzicie, że napięcie w książce nie jest tworzone przez motyw morderstwa. Więc przez co? Dla mnie tym czymś jest rozwiązanie zagadki spadku.
Podsumowując, książka może okazać się fajną alternatywą dla tzw. "przygodówek" i dlatego z czystym sumieniem mogę Wam ja polecić. Jednak jeśli ktoś lubi typowe, mocne kryminały to obawiam się, ze ta pozycja może go rozczarować.


Na dzisiaj to tyle. Jutro mam w planach kolejny post, tym razem niezwiązany z książkami, dlatego już dzisiaj zachęcam do zaglądnięcia także jutro ;)

Do następnego!

piątek, 26 czerwca 2015

Czary Marigold- recenzja książki

Hej!
Dzisiaj znowu przychodzę do Was z recenzją książki. Czerwiec to zdecydowanie mój miesiąc nadrabiania czytelniczych zaległości, dlatego też na blogu w najbliższym czasie będą królowały właśnie recenzje. Nie oznacza to oczywiście, że nie zabraknie innych ( mam nadzieję ciekawych) wpisów. przy okazji, jeśli macie jakieś życzenia odnośnie postów na blogu ( biżuteria, recenzje, itd) to piszcie śmiało w komentarzach- z pewnością uwzględnię Wasze sugestie ;) A teraz zapraszam juz na recenzje kolejnej powieści z Zielonego Wzgórza:



Lucy Maud Montgomery- "Czary Marigold" 
ocena: 7/7


Opis fabuły:
Czary Marigold są równie zabawną jak Ania z Zielonego Wzgórza, chociaż mniej znaną w Polsce powieścią obyczajową L. M. Montgomery. Mała Marigold to wrażliwa, o niezwykłej wyobraźni dziewczynka, mieszkająca w Świerkowej Kępie z mamą, Salome, Młodą Babcią i Starą Babcią. Marigold bawi się z wymyśloną przyjaciółką Sylwią, odwiedza licznych krewnych, zawiera przyjaźnie, przeżywa dziecięce troski, radości i rozczarowania.
Czytając tę książkę, przenosimy się w czasy, gdy na samochód mogli pozwolić sobie nieliczni, sukienki odsłaniające kolana były bardzo nieprzyzwoite, a kobietę-lekarkę nazywano „babochłopem” (twórca tego określenia, wujek Klon, kilka miesięcy później stanął z nią na ślubnym kobiercu). Społeczeństwo było wówczas jeszcze bardzo konserwatywne, ludzie podchodzili sceptycznie do wszelkich nowinek i zmian, a największą wartość stanowiła dla nich rodzina. Niezwykły klimat tej epoki sprawia, że świat Marigold niewątpliwie zauroczy miłośników innych książek Montgomery, a także wszystkich, którzy chcą chociaż na chwilkę wrócić do beztroskiej krainy dzieciństwa.

Moja ocena:
Jeśli chodzi o tę powieść to moim zdaniem jest to kolejna świetna książka spod pióra Lucy Maud Montgomery. Zdecydowanie zaliczyłabym ją do tych najlepszych książek autorki ( myślę, ze wraz z Ania z Zielonego Wzgórza oraz Emilką z Księżycowego Nowiu tworzą najlepszą trójkę powieści tej autorki). Mnie osobiście zachwyciły przygody małej Marigold oraz jej przyjaciół. Myślę, że książka naprawdę skrywa w sobie magię, chociaż na próżno byłoby w niej szukać różdżek, magów i kotłów. Sądzę, że wiele osób może zarzucić jej monotonność, ale moim zdaniem spokojny rozwój fabuły nadaje książce realnych kształtów. Nie wiem jak wy, ale ja od czasu do czasu lubię przeczytać książkę o realnym życiu. 
O tym jak bardzo cenię umiejętności tworzenia bohaterów Lucy Montgomery już doskonale wiecie, dlatego nie będę się po raz kolejny o nich rozpisywać. Jednak, kolejny raz portrety bohaterów zachwyciły mnie. Bardzo podoba mi się to, z po raz olejny nie spotkałam krystalicznie dobrych czy do szpiku kości złych bohaterów. Dzięki temu cała powieści wydała mi się jeszcze ciekawsza, 
Podsumowując, jeśli macie ochotę przenieść się na chwilę z powrotem do krainy dzieciństwa to gorąco polecam Wam tę powieść. Marigold wraz z czarami, które odprawia ( nie chcę zdradzić co tak naprawdę oznacza to określenie, żeby nie popsuć Wam radości z czytania :D ) na pewno przywita Was z uśmiechem na twarzy i nie pozwoli się Wam nudzić.

Pozdrawiam!

niedziela, 21 czerwca 2015

Złocista droga- recenzja książki

Hej!
Dzisiaj przygotowałam dla Was recenzję, która powinna była pojawić się na blogu już dawno temu. Mianowicie mam na myśli drugą część przygód Sary Stanley z "Historynki". Książkę tę przeczytałam jeszcze w maju, jednak w natłoku innych pomysłów na posty jej recenzja umknęła mojej uwadze. Dzisiaj przyszła pora, aby nadrobić zaległości. Zapraszam do lektury.




Lucy Maud Montgomery- "Złocista droga" 
ocena: 5.5/7


Opis fabuły:
Kolejna ciepła książka znanej i lubianej autorki, w której poznajemy dalsze losy bohaterów "Historynki". Sara Stanley powraca do domu i żeby ubarwić przyjaciołom nadchodzące zimowe dni, wpada na pomysł założenia lokalnego pisemka. Nowe dzieło Sary błyskawicznie zdobywa uznanie znajomych i sąsiadów, wzbudzając śmiech, łzy i prowokując mnóstwo zabawnych zdarzeń.

Moja ocena:
Myślę, że nie wszyscy z Was pamiętają w jaki sposób oceniłam pierwszą część przygód Sary Stanley, dlatego chciałbym Wam nadmienić, ze "Historynka" nie zdobyła mojego serca w tak dużym stopniu jak wcześniejsze powieści Montgomery, które czytałam. Może dlatego zabierając się za czytanie "Złocistej drogi" byłam nastawiona nieco sceptyczne, na szczęście książka okazała się być bardzo przyjemną. Muszę przyznać, że powieści Lucy Maud Montgomery są bardzo specyficzne, głównie z powodu wyczerpujących opisów natury z Wyspy Księcia Edwarda. Pojawiają się one niemalże w każdej powieści, dlatego warto robić sobie przerwy od dzieł tej autorki. Tak uczyniłam przed sięgnięciem po tę pozycję i to był strzał w dziesiątkę. Po małej odskoczni powrót do urokliwych zakątków zielonej wyspy sprawił mi prawdziwą frajdę.
Co do samej fabuły to uważam, że autorka bardzo fajnie rozwinęła wątki, któż pojawiły się w pierwszej książce z serii o Sarze. Trudno zauważyć wątek, który byłby przeciągnięty i dlatego nie ciekawy. Ponadto w "Złocistej drodze" pojawia się wielu nowych bohaterów, co dodatkowo sprawia, ze książka nabiera charakteru. Przyznaję, ze po przeczytaniu serii o Emilce i Pat wyrobiłam sobie opinię o twórczości Montgomery (pozytywną, ale nico ją zaszufladkowałam, ponieważ tamte serie były do siebie bardzo podobne: przez wszystkie tomy Ci sami bohaterowie, wokół których kręci się akcja). Tymczasem, "Złocista droga" prezentuje zupełnie inny styl komponowania fabuły tej autorki, co bardzo przypadło mi do gustu. Uważam, że nowi bohaterowie ożywili ranczo, na którym dorasta Sara i jej przyjaciele. Przyznam się szczerze, ze "Złocista droga" podoba mi się dużo bardziej niż "Historynka", co jest dla mnie dosyć niezwykłe, ponieważ zazwyczaj to pierwszy tom książki jest dla mnie tym najlepszym.
Podsumowując, myślę, że powyższa pozycja może być bardzo fajnym towarzyszem długich letnich wieczorów, dlatego jeśli lubicie twórczość Montgomery to zachęcam do sięgnięcia po tę książkę: nie będziecie żałować.

W najbliższych dniach na blogu pojawi się jeszcze jedna recenzja oraz biżuteryjny wpis. W następnej kolejność kolejny post z serii "Z książką przez świat". Także zapraszam do regularnych odwiedzin ;)

Do następnego!

piątek, 19 czerwca 2015

Mój pierwszy chillbox

Hej!
Jakiś czas temu chwaliłam się Wam na facebooku, że zdecydowałam się poznać bliżej ideę chillboxa czyli pudełeczka pełnego relaksu. Przypuszczam, że zdecydowana większość z Was miała już styczność z podobnymi boxami (np. beglossy). Sama muszę się przyznać, że jakiś czas temu zdecydowałam się zamówić jedno z pudełeczek glossy box na próbę, jednak wtedy spotkałam się z ogromnym rozczarowaniem, dlatego teraz kiedy pojawił się chillbox z jednej strony 
byłam bardzo zaintrygowana, jednak z drugiej bałam się powtórnego rozczarowania. Zanim zdecydowałam się złożyć zamówienie poszperałam trochę w internecie, aby dowiedzieć się nieco więcej o tym pudełku. Tak też odkryłam, ze za tworzenie pudełeczek odpowiedzialne są dwie studentki: Ania i Wiola i że jest to ich autorski projekt. Ponadto na facebooku znalazłam kilka podpowiedzi co do najbliższej edycji. W końcu postanowiłam zaryzykować i tak też zostałam posiadaczką czerwcowego pudełeczka pełnego chilloutu.

W dzisiejszym wpisie chciałbym Wam pokazać zawartość mojego pudełeczka, a także poddać je mojej subiektywnej ocenie.




Muszę przyznać, ze pudełeczko zafascynowało mnie już zaraz po otwarciu. W pierwszej chwili nie znalazłam żadnej rzeczy, która by mnie nie zaintrygowała i dlatego od razu postanowiłam przetestować większość zawartości. Po tych pierwszych testach moja ocena uległa zmianie. Jednak po kolei, może najpierw wymienię co znalazło się w moim pudełeczku:

1. Książka "Narzeczona oficera"

Jako prawdziwy mol książkowy muszę zacząć od tej właśnie rzeczy. Przyznaję się, ze to również ona jako pierwsza zwróciła moją uwagę w boxsie. Musze się przyznać, ze dopiero zaczęłam ja czytać, jednak za sam fakt, ze w pudełku znalazła się książka daję dziewczyną ogromnego plusa. Uważam, że dobra książka jest podstawą dobrego chilloutu. Co do samej fabuły to na razie zdradzę, ze fabuła więc interesująca, ale więcej o książce poczytacie w odrębnej notce.

2. Wosk Yanke Candle

W zapachach Yanke Candle ejstem zakochana już od pewnego czasu. Do tej pory miałam styczność jedynie ze świecami, ale od dawna chciałam wypróbować wosk, dlatego bardzo ucieszyłam się kiedy zobaczyłam, że będzie on w chillboxsie ( to dziewczyny zdradziły na facebooku jeszcze przed tym jak złożyłam zamówienie). Jeszcze bardziej spodobał mi się zapach, jest to limonkowa słodycz, wiec idealnie nadaje się na letnie wieczory. Tak więc, kolejny produkt bardzo na tak.

3. Kominek do wosków

Obecność tego produktu totalnie mnie zaskoczyła i przekonała, ze dziewczyny tworzą ten box wkładając w niego całe serce, ale również rozum. Wiedziałam, ze dostanę wosk, ale nie posiadałam w domu kominka i byłam pewna, że aby wypróbować zapach, będę musiała najpierw wybrać eis do sklepu i kupić kominek. Tymczasem autorki pudełeczka pomyślały za mnie i tak też już wczoraj wypróbowałam i zapach i kominek. Brawo dziewczyny! Oczywiście kolejny produkt na plus ;)

4. Cukrowa pianka peelingująca do ciała Organique

I kolejny produkt, w którym się zakochałam. Użyłam pianki na razie jedynie raz, wczoraj, jednak od razu bardzo spodobała mi się jej konsystencja i zapach. Ponadto, zaraz po kąpieli moja skóra była bardzo gładka i nawilżona, co spowodowało, że się w niej zakochałam. Ponadto, z pianki postanowiła skorzystać także moja siostra, a zaraz po kąpieli wyznała, że produkt skradł jej serce i sama chce sobie taki zakupić. Myślę, że dwie pozytywne opinie mogą być miarodajne co do oceny produktu, dlatego ten produkt również na plus ;)

5. Półkula do kąpieli z Ministerstwa Dobrego Mydła

Tego produktu jeszcze nie testowałam, dlatego nie jestem w stanie powiedzieć o nim nic więcej niż to, że osobiście bardzo się ucieszyłam, gdy go zobaczyłam. Osobiście lubię używać w kąpieli tego typu kule, dlatego myślę, że kąpiel w niej na pewno będzie przyjemna.

6. Mus do ciała Nacomi

Jest to jeden z nielicznych produktów, które mnie nie ucieszyły zaraz po otwarciu paczki. Jednak wszystko zmieniło się w momencie kiedy odkręciłam zakrętkę: mus ma nieziemski zapach i za sam zapach warto ocenić go na plus. Mus pachnie tak nieziemsko ( dodam, ze dostałam zapach borówkowy), że zakochałam się w nim od pierwszego...powąchania ;) Dodatkowo, po pierwszym wypróbowaniu stwierdzam, ze bardzo fajnie nawilża on ciało. Kolejny (gigantyczny) plus dla chillboxa.

7. Szampon do włosów firmy Barwa naturalna o zapachu żurawiny

Co do tego produktu, to bardzo trudno mi się o nim wypowiadać. Z jednej strony szampon ma naprawdę fantastyczny zapach, a z ulotki wynika, że jest on wolny od silikonów. Jestem również po pierwszym użyciu i muszę przyznać, że jak na szampon ma on bardzo fajną konsystencję ( nie jest zbyt płynny, co według mnie jest minusem) i łatwo się po nim rozczesuje włosy. Jednak, uważam, że pomysł z umieszczaniem szamponu w chillboxsie nie był zbyt trafny. Najczęściej każda kobieta ma kilka stałych produktów, których używa do pielęgnacji włosów, każda z nas ma inne włosy: farbowane, suche, przetłuszczające się itd., dlatego myślę, że ten jeden produkt nie do końca pasuje do uniwersalności chillboxa. Mimo wszystko, mi przypadł on do gustu, dlatego daję mu plusa, choć liczę, ze w przyszłości szampony nie będą się zbyt często pojawiać w boxsie.

8. 100 gram oryginalnej, francuskiej glinki kosmetycznej, Natur Planet

Po pierwsze ilość: 100 g- rewelacja! Produkt na pewno starczy mi na drugie. Po drugie: jakość- rewelacja do kwadratu! Glinka to ( w moim przypadku) najlepsza maseczka na twarz jaką mogę sobie wyobrazić. Zdecydowany plus i głęboki ukłon dla Wioli i Ani za pomysł z umieszczeniem glinki w chillboxsie. Część dziewczyn narzeka trochę na opakowanie, ale moim zdaniem jest ono jak najbardziej ok. Można je łatwo zamknąć i nie zajmuje dużo miejsca, jak to by było w przypadku jakiegoś pojemniczka.

9. 20% zniżki na zakup uszytej na zamówienie bielizny "Lace & Chocolate"

Sam pomysł bardzo mi się spodobał. W końcu każda nowoczesna kobieta zasługuje na piękną bieliznę, która w dodatku jest do niej dopasowana.  Ponadto, zakupy to najlepsza ( zaraz po czytaniu) forma relaksu. Niestety, w tym sklepie nie znalazłam nic co by mnie powaliło, ale liczę, ze w kolejnych boxach znajdą się zniżki na inne produkty, które bardziej mi się spodobają.


Podsumowując, 9/9 produktów oceniam na plus chillboxa. Jaki z tego wniosek? Chyba w końcu znalazłam boxa, który w 100% spełnia moje oczekiwania. Dlatego chciałabym Wam gorąco polecić to pudełeczko, a dziewczynom: Ani i Wioli ( jeśli to czytają) bardzo serdecznie pogratulować. Pomysł oraz wykonanie są naprawdę bez zarzutu. Liczę, że każde nowe pudełko będzie mnie zaskakiwało tak pozytywnie jak to pierwsze, które spowodowało, że absolutnie zakochałam się w chillboxsie. Wierzę, ze dziewczyny będą nadal mnie zaskakiwać nowościami.

Na koniec jeszcze kilka praktycznych informacji. Chillboxa można kupić w dwóch wersjach: klasycznej i maxi. Ceny to odpowiednio 59 zł i 89 zł. Moje pudełeczko było wersją maxi, ale zakupiłam je za 80 zł, ponieważ w zeszłym miesiącu była promocja ( oby takich więcej ;) ). Zdaję sobie sprawę, że koszty nie są najniższe, powiedziała bym nawet ze pudełeczko jest stosunkowo drogie, choć po podliczeniu cen zawartych w nim przedmiotach wyszło, ze nie jestem stratna za zamawianiem boxa, zamiast kupować wszystkie przedmioty pojedynczo, a na pewno sama bym ich wszystkich nie odkryła. Mimo wszystko, w moim przypadku nie jest to wydatek, na który mogę sobie pozwolić co miesiąc, ale raz na jakiś czas: czemu nie? ;) Was też zachęcam, aby spróbować chillboxa chociaż jednorazowo, bo naprawdę warto.

Pudełeczka możecie zamawiać TU.

Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tym długim postem, ale uważam, ze naprawdę fajnie poznać chillboxa, dlatego chciałam Wam do przedstawić.

Życzę Wam udanego weekendu, a sama uciekam relaksować się przy nowej książce i aromatycznym wosku.

Pozdrawiam!


czwartek, 18 czerwca 2015

Funtowy mobile mix

Hej!
Od dłuższego czasu bombardujecie mnie pytaniami o to czy piesek, który pojawił się na kilku zdjęciach w ostatnim mobile miksie jest mój, dlatego też aby rozwiać te wątpliwości postanowiłam odpowiedzieć na to pytanie na blogu. Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić Funta- mojego 2-letniego sznaucera. Funtek uwielbiam pozować do zdjęć, dlatego stwierdziłam, że dzisiejsza notka będzie mobile miksem poświęcony jego osobie ;)
















Jak widać, Funt jest urodzonym modelem, a ja uwielbiam mu robić zdjęcia ;) A wy często fotografujecie swoje zwierzaki? Czy one chętnie się temu poddają? Dajcie znać w komentarzach.

Pozdrawiam!